poniedziałek, 21 listopada 2011

Niedziela z filmem #2 / "Tsotsi"

czas trwania: 1 godz. 34 min.
gatunek: Dramat,Kryminał
premiera: 26 maja 2006 (Polska)  18 sierpnia 2005 (Świat)
reżyseria: Gavin Hood
scenariusz: Gavin Hood







Ostatnio zupełnie przez przypadek trafiłam w telewizji na film „Tsotsi”. Choć sama z pewnością po ten obraz bym nie sięgnęła, to kiedy zaczęłam oglądać kompletnie wciągnęłam się w fabułę. I choć do połowy filmu nie miałam nawet pojęcia co to za tytuł, kompletnie mi to nie przeszkadzało.

Ten film to odważne dzieło i bardzo poruszająca historia młodego chłopaka, który żyję w bardzo biednej dzielnicy w RPA. Pewnego razu podczas kradzieży strzela do właścicieli samochodu, który potem kradnie, a w którym znajduje się niemowlę. Od tego czasu jego życie się zmienia i dziecko zaczyna wdzierać się do jego serca. Choć wciąż jest brutalny to troska o maleństwo sprawia, że zaczyna spotykać się z kobietą, którą wcześniej zmuszał do karmienia chłopca.

Cały film pełny jest muzyki, która wypełnia całe johannesburskie getto. Widzimy dzieci mieszkające w rurach, gangi i zupełny brak skrupułów. Nasz młody bohater zostaje „Tsotsim”, czyli przywódcą gangu. Choć ma on dziewiętnaście lat to przeżył już bardzo wiele złych rzeczy. Jest to psychologiczny thriller, który ukazuje nam zmianę człowieka, który z góry spisany jest na straty z powodu miejsca, w którym się urodził i żył. Widzimy również nadzieję, która rodzi się w sercu bohatera poprzez dziecko. 

Film został laureatem nagród publiczności na festiwalach w Toronto, Denver i Los Angeles oraz był jednym z największych wydarzeń ostatniego festiwalu Camerimage. Do nagród, jakie w ciągu ostatniego roku zdobył film dołączyła ta najważniejsza - Oscar w kategorii najlepszy film zagraniczny.

Aktorstwo, choć z pewnością nie profesjonalne stało na wysokim poziomie i nadawało autentyczności całej sytuacji. Obraz był przepełniony biedą oraz skrajnym bogactwem co jeszcze bardziej nadawało dramatyzmu. 

W filmie bardzo mocno widać granicę bogactwa ścierającego się ze slumsami. Każdy z nas wie, że RPA oraz Johannesburg są bardzo bogatymi miejscami. Jednak nie wielu dostrzega, że pod przykrywką bogactwa żyją ludzie w ekstremalne biedzie i koszmarnych warunkach.

Film zrobił na mnie ogromne wrażenie i obserwowanie głównego bohatera, który się zmienia było fantastyczne. Jak otwiera się jego serce i zmienia jego światopogląd. W scenie, w której włamuję się do domu dziecka tylko po to, aby ukraść butelki, pieluszki i inne niezbędne dla chłopca przedmioty ukazuję jaki wypływ na niego miało to zdarzenie. 



Spodziewałam się innego końca, bardziej dramatycznego, ale i tak popłakałam się. Spojrzałam na siebie siedzącą w cieplutkim domu z herbatą w ręku i pomyślałam, że prawdziwa szkoła życia daje dużo do myślenia. Polecam Wam film z całego serca, bo to naprawdę wartościowy obraz i może nauczyć nas czegoś o życiu.






Kochani bardzo Was przepraszam za moją nieobecność, ale miałam dużo na głowie. Już rozpoczęły mi się egzaminy na studiach, a jestem też w trakcie poszukiwania pracy. Postaram się nadrobić i odwiedzę wszystkie Wasze blogi. Już wkrótce nowe recenzję i jakiś konkurs, bo wiem, że obiecałam jak będzie 5000 odwiedzin, ale teraz się już nie wyrobię. Pozdrawiam:)

sobota, 12 listopada 2011

"Buszujący z zbożu" - Jerome David Salinger / „Lepiej nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie – zaczniecie tęsknić”.

Tytuł oryginału: Catcher in the Rye
Wydawnictwo: Albatros 
Ilość stron: 304
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Cena: 15,00 zł 
Ocena: 7/10 Całkiem dobra



Wybrałam tą książkę na potrzeby projektu „Rozmawiajmy”, który jest naprawdę genialnym pomysłem i jeszcze raz chciałabym podziękować GIFFIN za jej pomysłowość :D

Od dawna chciałam się za nią zabrać, ale cały czas coś stawało na drodze. Teraz miałam motywację i chęci.
 
Powiem szczerze, że mam mocno mieszane uczucia. Zrobiła na mnie dużo mniejsze wrażenie niż dwie poprzednie propozycję. Na początku okropnie przeszkadzał mi infantylny język i przekaz, ale potem dojrzałam smaczek. Powoli zagłębiając się w lekturze zaczynałam rozumieć, że tak właśnie miało być i tutaj ukryty był przekaz.

Książka z pewnością ponad czasowa i myślę, że gdyby przeczytała ją mają piętnaście lat, z pewnością zrobiłabym ona na mnie dużo większe wrażenie. Nie bardzo rozumiem dlaczego pojawiała się ona u seryjnych morderców. Ja nie dostrzegłam tam przekazu, który nakazywałby mordować, ale to w sumie raczej dobrze:)

Zakończenie mnie nie zaskoczyła, aczkolwiek miałam nadzieję, że skończy się zupełnie inaczej. Może wtedy miałabym ona dla mnie większe znaczenie.

Podsumowując książka jest naprawdę dobra, ale nie wspaniała. Każdy może w niej znaleźć to co jest chwilowo w nim samym. Można odbierać ją na wiele sposobów i zapewne dlatego uznawana jest za fenomen. Cieszę się, że poznałam tą klasykę i kiedy wrócę do niej za kilkanaście lat, na przykład mając dzieci ujrzę coś zupełnie innego, czego nie dostrzegłam tym razem.


niedziela, 6 listopada 2011

Niedziela z filmem #1 / "Wszystko za życie"

czas trwania: 2 godz. 28 min.
gatunek: Biograficzny, Dramat, Przygodowy
premiera: 4 kwietnia 2008 (Polska)  1 września 2007 (Świat)
reżyseria: Sean Penn
scenariusz: Sean Penn





Na ten film trafiłam kompletnie przez przypadek poprzez aktorkę, która grała również w innej produkcji, która mnie zainteresowała pt. „Donnie Darko”. Przeczytałam opis i pomyślałam, że to opowieść dla mnie. Nabyłam film, usiadła i obejrzałam. Od tego momentu już nigdy nie będę tą samą osobą.

Jest to historia na oparta na faktach. W 1992 roku po ukończeniu Uniwersytetu Emory wybitny uczeń i sportowiec Christopher McCandless decyduje się zerwać z dotychczasowym, nudnym życiem. Rozdaje swoje rzeczy, przekazuje swoje oszczędności (24000$) na cele charytatywne i rusza autostopem na Alaskę, aby żyć w dzikiej głuszy. Spotyka go wiele przygód, które na zawsze ukształtują jego życie. – opis Filmweb.pl

Poznajemy Christophera w szczególnym dla niego momencie. Kończy on studia, jest wybitnym uczniem i sportowcem. Wybiera się na kolację z rodziną, aby uczcić ten moment. Okazuje się jednak, że to czego wszyscy od niego wymagają nie jest tym co chcę w życiu robić. Wyzbywa się rzeczy, które przeszkadzają mu w osiągnięciu swego celu. Jest odważny i rusza w świat, bo wie, że może wykonać swoją misję. Dostrzegając fałsz i obłudę w otaczającym go świecie nie może tego zaakceptować. Wpływ na jego życie i decyzje mają rodzice, którzy są powodem jego rozczarowań.

Opowieść jest podzielona na rozdziały, które ukazują rozwój Alexandra (główny bohater wymyśla sobie pseudonim Alexander Supertramp) i pokazują jak on wpływa na ludzi, których spotyka i jak oni wpływają na niego. Narodziny, Dojrzewanie, Dorosłość i Rodzina. Poznaje genialnych ludzi i dużo wnosi do ich życia. Od każdego też troszkę bierze. Bardzo podoba mi się ta jego przygoda kształtująca charakter i przygotowująca do ostatecznego starcia z dziką przyrodą na Alasce.

Od samego początku urzekła mnie muzyka, którą stworzył Eddie Vedder. Sam ten dźwięk stwarzał melancholijną i wzruszającą atmosferę. Zdjęcia są po prostu boskie i idealne. Wszystko to tworzy piękną całość i nadaje tła tej historii, jakże magicznej samej w sobie. 

Wciąż zadaje sobie pytanie: ile trzeba mieć odwagi, żeby rzucić wszystko i starać się odnaleźć swoją drogę?

Stwierdzam, że dopiero po obejrzeniu go drugi raz dostrzegłam wszystko co umknęło mi za pierwszym razem i teraz dogłębnie zrozumiałam całą historię.

Podsumowując muszę przyznać, że nie widziałam piękniejszego filmu na faktach i zakończenia, które koronuje całą historię. Jest to bardzo poruszający film o prawdziwych zdarzeniach. O bardzo inteligentnym człowieku żyjącym w ascezie, wyrzekając się pieniędzy i dobrego wykształcenia w imię wolności.
 
Ciężko jest mi zebrać wszystko w jedną spójną całość, bo wciąż targają mną emocje po obejrzeniu tego filmu. Nie jestem osobą, która nadmiernie płacze na filmach, ale tutaj płakałam. Uświadamiając sobie jak bardzo brakuje mi odwagi i jak bardzo nie dostrzegam tego co mam.

Polecam ten film wszystkim, którzy pragną poznać historię, która na pewno zmieni ich życie. Musicie przygotować się na masę wzruszeń i przemyśleń. Przesłanie, które niesie trafiło do mnie i mam nadzieję, że trafi również do Was.




                                                                                                            


Postanowiłam umieszczać recenzje filmów właśnie w niedziele. Muszę przyznać, że w tym przypadku nie zwróciłam dużej uwagi na aktorów i ich grę, ponieważ ten film to wszystko przysłonił. Tak wgryzłam się w fabułę i tą historię, że ominęła mnie cała reszta. Obiecuję, że następne recenzje będą bardziej profesjonalne. Pozdrawiam:)