niedziela, 21 sierpnia 2011

"Jesień cudów" - Jodi Picoult / „Nie musimy akceptować cudzych przekonań... ale musimy akceptować prawo innych do ich posiadania.”

Tytuł oryginalny: Keeping Faith
Wydawca: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 424
Tłumaczenie: Alina Siewior - Kuś
Cena (wg Allegro.pl): 26,00zł
Ocena: 8/10 Bardzo dobra
 

Uwielbiam książki Jodi Picoult. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam na tej pisarce i zawsze znajduję w jej powieściach to czego szukam i co zostaje w mojej głowie. Tym razem również się nie zawiodłam, choć spodziewałam się czegoś troszkę lepszego.


Historia opowiada o rodzinie Mariah, Colinie i Faith White. Z pozoru to szczęśliwa rodzina do czasu kiedy Mariah przyłapuję męża w objęciach innej kobiety. Wpada w depresje, a jej córeczka zaczyna się zwierzać wyimaginowanej przyjaciółce. Na początku wszyscy lekceważą te rozmowy, ale kiedy mała zaczyna uzdrawiać, a na jej rękach pojawiają się stygmaty, zaczynają się rozważania czy ta przyjaciółka to czasem nie Bóg. Rozpętuje się ogromny szum medialny, który bardzo dotyka Mariah i Faith.


Na samym początku nie przeczytałam opisu i nie wiedziałam czego się spodziewać. Kiedy zaczęło się okazywać, że to być może Bóg objawia się dziewczynce bardzo się zdziwiłam. Kwestie religii i wiary są bardzo trudne do poruszania. Tutaj jednak sytuacja jest przedstawiona ze stron Chrześcijanów oraz wyznawców Judaizmu, gdyż okazuję się, że rzekomo dziewczynka wychowana jest na Żydówkę, ale pojawiają się stygmaty, czyli rany Chrystusa, którego za zbawcę nie uznają Żydzi. Ja w pewnym momencie trochę się pogubiłam, ponieważ pokazane są struktury Kościoła, który obala wiele domniemanych cudów. Dopatrzyłam się tam ogromnej biurokracji. Nikt nie zastanawiał się co dzieję się z mała, a każdy doszukiwał się problemu i zrzucał odpowiedzialność na innych dostojników Kościoła katolickiego. Zaciekawiły mnie opisy wiary żydowskiej, gdyż wcześniej nie wgłębiałam się to i znałam judaizmu. 


Postacią, która bardzo mi się spodobała jest Ian Fletcher, który był narodowym ateistą. Przemierzał on kraj w poszukiwaniu i obalaniu dowodów na istnienie Boga. Walczył tak zażarcie, że byłam przekonana, że coś musiało go do takiego nastawienia zmusić. Jego postać jest barwna i bardzo ładnie jest przedstawione to jak się zmienia pod wpływem znajomości z Mariah i Faith.


Oczywiście jak w każdej powieści pani Picoult pojawia się proces sądowy. Sama nie wiem, czy był on tutaj koniecznie potrzebny. W niektórych książkach tej pisarki był wskazany np. "Dziewiętnaście minut" czy "Czarownice z Salem Falls". Tutaj jednak nie widziałam sensu. 
Zawsze zadziwiało mnie to, że w sądzie nie liczy się sprawiedliwość i wielokrotnie wygrywa ten, kto ma lepszego adwokata. Takiego, który znajdzie niewygodne fakty, albo tak poprowadzi przesłuchanie, że człowiek w oczach innych będzie kompletnie odmienną osobą. Również fakt tego, że ludzie są w stanie tak bardzo obciążyć i zbluzgać członka własnej rodziny. Równie perfidnie zachowują się media, którym zależy na sławie i pieniądzach. 


Bardzo ważnym aspektem poruszany w tej książce jest macierzyństwo oraz choroba psychiczna. Autorka podaje nam dużo faktów na ten ostatni temat co było dla mnie gradką, bo psychologia to mój konik. Jeśli chodzi o bycie matką to nie mam doświadczenia, ale na podstawie tej pozycji wiem, że nie zapobiegniemy temu co może się stać. Nie możemy stać i bać się, że dziecko się przewróci, ale potem musimy pomóc mu złagodzić ból i dopilnować, aby nauczyło się na własnych błędach.Bardzo spodobało mi się takie stwierdzenie i zapadło mi w pamięć wyjątkowo mocno.


Podsumowując książka jest bardzo interesująca. Kwestia Boga i sporu między religiami jest sprawą śliską, ale na końcu pokazana jest doskonała puenta całej tej historii. Powieść jest trochę długa i myślę, że można byłoby ją trochę wcześniej zakończyć. Zachęcam do przeczytania i wyrobienia sobie własnej opinii. Pozdrawiam:)


P.S. Już jutro zabieram się za „Zanim umrę” Jenny Downham.

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam Picoult, więc na pewno przeczytam:))
    pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki Picoult, chociaż są nieco wtórne. Dawkuje je sobie w odpowiednim odstępie czasowym :P Dawno nie czytałam jej powieści, więc możliwie, że niedługo sięgnę po "Jesień cudów" Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja muszę przyznać, że nie czytałam jeszcze nic jej autorstwa... może czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. fabuła książki zapowiada się bardzo oryginalne więc jako fanka Picoult z pewnością przeczytać. poza tym mam słabość do procesów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny szczerze polecam:)

    Dosiak - zgadam się z Tobą, nie można czytać Picoult po rząd

    Molka - też kiedyś się opierałam, ale sięgnęłam po pierwszą i się wciągnęłam

    Varia - również lubię procesy sądowe, a ta autorka genialnie je opisuje

    Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Picoult to marka sama w sobie - jej książki są chyba objawieniem naszego wieku, bo mnóstwo ludzi się w nich zaczytuje. Jeśli o mnie chodzi, jestem dopiero w trakcie pierwszej lektury tej autorki - Deszczowej nocy.
    Myślę że pomysł na książkę jest bardzo dobry - tak jak napisałaś, można się wiele dowiedzieć o innej religii, ale nie w nudny sposób, a to ogromna zaleta. Postaram się przeczytać :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń